Wydaje im się, że polityk jest od rozwiązywania wielkich, ponadczasowych i wręcz globalnych spraw. Bzdura! Są właśnie od rozwiązywania takich problemów! Kiedy już zapewnią ciepłą wodę w kranie, trzeba się zabrać np. za dachy nad naszymi głowami, pracą i energię elektryczną. Konkretnie za to, żeby zawsze była. Tymczasem istniejące bloki lub, jak kto woli, całe elektrownie mają swoje lata. Podobnie w podeszłym wieku są też sieci przesyłowe. Jeżeli do tego dołożymy z jakiegoś powodu wyjątkowo niekorzystne warunki atmosferyczne (a to się zdarza), to mogą pojawić się kłopoty. Dołóżmy do tego zwyczajowe remonty w okresie letnim oraz awarie. Tu nie ma łatwych rozwiązań. Panele fotowoltaniczne (jak niedawno przeczytałem) w wysokich temperaturach tracą na sprawności, więc one też są tylko częściowym rozwiązaniem problemu. Musi zatem być rezerwa mocy, niezależna od warunków atmosferycznych, awarii, itp. W praktyce oznacza to, że węgiel nie spełnia tego kryterium, gdyż elektrownie węglowe potrzebują do chłodzenia wody, a wody w takich upałach robi się mało, itd.

Energetyka jądrowa powie ktoś. Owszem, o ile będzie nad morzem lub innym, dużym zbiornikiem, niewrażliwym na tego typu anomalie. Tylko, że tam się też zdarzają awarie. Zatem więcej elektrowni, sieci i większa efektywność. Tak, ale to kosztuje. Wybudowanie elektrowni, która będzie pracowała „od święta” lub tylko w godzinach szczytu jest sporą ekstrawagancją. Usłyszałem od jednego z energetycznych ekspertów, że w takiej podbramkowej sytuacji wystarczy zamknąć biurowce i zużycie prądy znacząco spadnie. Tylko, że współczesne biurowce są zwykle energooszczędne, mają swoje źródła, a nawet same produkują energię elektryczną. Poza tym rada tyle samo warta, co zamknięcie innych zakładów przemysłowych – gdzie przerwanie działalności kosztuje. Kto miałby ponieść koszt budowy i eksploatacji elektrowni (źródło obojętne), które pracować będzie np. kilka godzin dziennie?

No i zarządy poszczególnych spółek energetycznych są przede wszystkim rozliczane z efektywności (są przecież spółkami akcyjnymi), czytaj - mają zarabiać na produkcji i sprzedaży energii elektrycznej. Pytań i wątpliwości jest dużo więcej i niestety nie widać, żeby nasi politycy chcieli dyskutować o takich problemach. Jeszcze gmatwa sytuację duża odległość w czasie rezultatów. Czyli decyzje podjęte w jednej kadencji owoce przyniosą w najlepszym przypadku w następnej. Dla polityka prawdziwy koszmar! Niestety żaden książę na białym koniu nie przyjedzie. Nie przywiezie też wróżki, która różdżką natychmiast sytuację naprawi. Podobnie jak w kilku innych sytuacjach, trzeba zakasać rękawy, wyłożyć pieniądze na stół i przede wszystkim mieć pomysł. Czarno to widzę!